Jak co roku, od 12 już lat, niezawodny Piotr Jakubowski organizuje spotkania z okazji Dnia Fajczarza. Nie inaczej było tym razem, gdy w gościnnych progach Villi Eva zgromadziła się brać fajczarska by godnie uczcić swe święto. W tym roku dodatkowo świętowaliśmy 50-lecie CIPC, 40-lecie RPKF oraz… 30-lecie trafikarskiej działalności Piotra Jakubowskiego, który przy tej okazji został obwołany (jednogłośnie, przez Mirosława Jurgielewicza) Kalumetowym Fajczarzem Roku 2019.
Obchody rozpoczęły arcyciekawe wykłady – Pani Barbary Dutkiewicz o fajczarskich śladach w gdańskiej tradycji oraz Jerzego Czernka, prezesa firmy Orion (notabene fundatora turniejowego tytoniu) – o tytoniu właśnie, jego hodowli, klasyfikacji i przygotowywaniu. NIe był to koniec atrakcji, bowiem czas palenia turniejowego wypełniły opowieści Kazimierza Muchowskiego z PC Słupsk (pierwszego klubu fajkowego w Polsce) o początkach zorganizowanego fajczarstwa w Polsce, pierwszych klubach, turniejach i powstaniu RPKF. Drugą połowę historii naszej federacji zrelacjonował jej bezpośredni sprawca i przełożony – Henryk Rogalski, który już od 20 lat piastuje urząd Prezydenta Prezydentów.
Nim jednak doszło do zmagań, z inicjatywy Edwarda Zimmermana Mirosław Jurgielewicz przeprowadził aukcję charytatywną na rzecz żony ś.p. Janusza Charytoniuka – byłego prezydenta RPKF. Fajki z jego kolekcji spotkały się z dużym zainteresowaniem, a inicjatywa – z mocnym wsparciem obecnych.
Fajke turniejową wykonał Zbigniew Bednarczyk, zaś tytoń konkursowy blendowano na miejscu, pod fachowym okiem fundatora. Efekt okazał się interesujący – paliło się wcale smacznie, jeno tytoń z trudem zmieścił się w fajce. I to pomimo dopuszczenia do użycia grinderów do jego rozdrobnienia! Tak więc czasy nie były powalające, bowiem zaledwie czterech zawodników przekroczyło godzinę – ale zwycięzca, Michał „Perry” Perczyński z czasem 1:38 miał kikunastominutową przewagę nad następnym zawodnikiem. Wasz uniżony Sprawozdawca znalazł się na 17 miejscu (na 41 palących) z czasem 0:40:50.
Po rozdaniu nagród nastąpił wieczorny bankiet przy muzyce na żywo, cygarach i napitkach. Kogo nie było, niech żałuje!
W niedzielny poranek wyruszyliśmy na wycieczkę po Żuławach Gdańskich śladem mennonitów oraz charakterystycznych dla tego regionu domów podcieniowych, które okazały się nie dość, że z mennonitami nie związane, ale jeszcze zupełnie czymś innym, niż się powszechnie sądzi. Dzień zakończył obiad w restauracji „Mały Holender”, w takim właśnie domu zorganizowanej oraz – wszak to niedziela – wizyta w pobliskim kościele z XIII w. pod wezwaniem św. Mikołaja (obecnie cerkwi grekokatolickiej) z zachowanym kompletnym wystrojem z XVIII w. Rzecz ciekawa, przez całą swą historię kościół ten nie zmienił patrona.