Wyprawa na Przemyśl 3

część III

Niedzielny poranek obudził nas muzyką przemyskich dzwonów, na co odpowiedzieliśmy zapalając fajki i dokonując niezbędnych czynności higienicznych, z głosowaniem na czele. Powróciliśmy następnie na pozycje upoatrzone w Rynku, aby oczekiwać na rozwój wydarzeń, bowiem Przemyśl przygotował nieformalną akcję „Kolebka 2020”, która miała być dla nas zaskoczeniem.

Jakoż i byłaby, choć po odejściu Oddziału Wydzielonego „Connory” na pozycje wyjściowe dołączył do nas jako wsparcie Starozakonny Baon Fajkowy „Przemysław” (nomen omen). Efekt zaskoczenia skutecznie zniwelował pojawiający się znienacka Pierwszy Krakowski Legion Fajczarzy, który niespodziewanym, nocnym przemarszem dołączył do szturmujących nie dając miejscowym Szwejkom żadnych (no, prawie żadnych) szans.

W oznaczonym czasie przy symbolicznej Wielkiej Fajce zebrały się wszystkie armie, by ją solidarnie rozpalić. Nie było uroczystego przemarszu ani korowodu, nie było tłumów – ale byliśmy tam na znak, że fajczarze nigdy się nie poddają! Najwyżej odpalają raz jeszcze i palą poza konkursem. I tak też się stało, ale nie uprzedzajmy zdarzeń.

Po skrytym przemarszu przemyską Starówką zasiedliśmy do podziemnych zmagań w lochach pod Ratuszem, gdzie czekały na nas zdumiewające fajeczki Mistrza Marka Parola, pomysłowo łączące funkcję fajki zwykłej, choć glinianej – i fajki wodnej. Niestety, były one bardzo nierówne i do niektórych zmieszczenie choćby 2 gram tytoniu (konkursowo było 3 g) stanowiło problem. Skutkiem tego aż trzem zawodnikom (na 17-tu, w tym piszącemu te słowa) nie udało się w ogóle fajki rozpalić dwiema zapałkami, i palili praktycznie poza konkursem. Tytoń, skądinąd znakomity, zapewnił niezawodny Jerzy Czernek z Oriona.

W efekcie zaciętej walki, prowadzonej – jako się rzekło – w trudnych warunkach, Przemyśl padł! Po raz kolejny zwycięski szturm poprowadził osobiście Król Maciuś I, od teraz już Król Maciuś II. Na próżno wysilał się „Szwejk”, drugą pozycję zdobył szturmem Pancerno-Motorowy „Tower”, zaś „Kudłaty”, snadź wyczerpany wczorajszym bojem, brawurowo dociągnąl niemal do połowy stawki.

Tu nastąpiła nieunikniona scena tryumfu i hołdów wobec Jego Królewskiej Mości. I wszyscy dostali dyplomy! „Przemysław” był bardzo wzruszony, zwłaszcza że otrzymał pokaźną liczbę zapałek. „Przydadzą się!” – powiedział – „Bo mieć zapałkę i nie mieć zapałki, to razem dwie zapałki!”

Po części oficjalnej nastąpiło zwiedzanie oraz biesiadowanie. „Szwejk”, jako wytrawny przewodnik, oprowadził zgrupowanie po lochach i piwnicach przemyskiego ratusza, a nawet wpuscił nas w kanał (zabytkowy), biegnący pod płytą rynku. Szczęśliwie obyło się bez strat w ludziach i sprzęcie.

Ten ostatni solidarnie zwinęliśmy i – wskutek wczesnej jeszcze pory – wyruszyliśmy przepatrolować brzegi Sanu w poszukiwaniu następnego dnia. Co też nastąpiło, a opisane będzie osobno.

Tagi , , .Dodaj do zakładek Link.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *